ESD w pracowni elektronicznej
Piątek, 01 Listopad 2024
O wyposażeniu pracowni elektronika napisano już niejeden artykuł, w dawniejszych czasach nawet kilka książek. Internet wskazuje nam mnóstwo elementów wyposażenia, które można kupić. Są one mniej lub bardziej przydatne w pracy na co dzień. Ze swojej strony podpowiem kilka rozwiązań, które dawno temu wdrożyłem, a które z powodzeniem sprawdzają się u mnie każdego dnia w zakresie ochrony ESD.
Ochrona ESD. Matko i córko, ileż się o tym mówi! Jakież to straszne kilowolty czyhają na nasze biedne układy, które trzeba przed nimi (owymi kilowoltami) chronić na wiele różnych sposobów. Nie chcę w tym miejscu zaprzeczać – elektryczność statyczna to faktycznie wredna gadzina, która potrafi „ubić” niezabezpieczone wejście układu dyskretnie, acz skutecznie.
Pamiętam, jak pewien czas temu odwiedził mnie w pracowni znajomy serwisant GSM. Chciał, abym naprawił mu jeden moduł sterujący (bodajże) zmywarką. Usterka okazuje się widoczna gołym okiem, odpowiedni podzespół mam na miejscu, więc odpalam lutownicę oraz hotaira i biorę się do pracy.
Wypakowuję ze szczelnie zamkniętego woreczka nowy element (jakiś układ logiczny CMOS), po czym swobodnie – trzymając go palcami – układam na stole. Kumpel pełen przerażenia: czyś ty zwariował, przecież ESD go zabije! Właśnie że nic nie zabije, bo wdrożyłem u siebie kilka rozwiązań, które minimalizują to ryzyko niemal do zera. On obstawia się opaskami, matami, wykładzinami – a i tak ma z tym problem.
U mnie tego typu...
Aby kontynuować czytanie wykup
Prenumeratę