ESD w pracowni elektronicznej

ESD w pracowni elektronicznej

O wyposażeniu pracowni elektronika napisano już niejeden artykuł, w dawniejszych czasach nawet kilka książek. Internet wskazuje nam mnóstwo elementów wyposażenia, które można kupić. Są one mniej lub bardziej przydatne w pracy na co dzień. Ze swojej strony podpowiem kilka rozwiązań, które dawno temu wdrożyłem, a które z powodzeniem sprawdzają się u mnie każdego dnia w zakresie ochrony ESD.

Ochrona ESD. Matko i córko, ileż się o tym mówi! Jakież to straszne kilowolty czyhają na nasze biedne układy, które trzeba przed nimi (owymi kilowoltami) chronić na wiele różnych sposobów. Nie chcę w tym miejscu zaprzeczać – elektryczność statyczna to faktycznie wredna gadzina, która potrafi „ubić” niezabezpieczone wejście układu dyskretnie, acz skutecznie.

Pamiętam, jak pewien czas temu odwiedził mnie w pracowni znajomy serwisant GSM. Chciał, abym naprawił mu jeden moduł sterujący (bodajże) zmywarką. Usterka okazuje się widoczna gołym okiem, odpowiedni podzespół mam na miejscu, więc odpalam lutownicę oraz hotaira i biorę się do pracy.

Wypakowuję ze szczelnie zamkniętego woreczka nowy element (jakiś układ logiczny CMOS), po czym swobodnie – trzymając go palcami – układam na stole. Kumpel pełen przerażenia: czyś ty zwariował, przecież ESD go zabije! Właśnie że nic nie zabije, bo wdrożyłem u siebie kilka rozwiązań, które minimalizują to ryzyko niemal do zera. On obstawia się opaskami, matami, wykładzinami – a i tak ma z tym problem.

U mnie tego typu kłopoty skończyły się już wiele lat temu. Choć, przyznaję, też miałem problemy z niedziałającymi układami scalonymi, zwłaszcza wysokiej skali integracji, które zawierają tranzystory unipolarne z izolowaną bramką. Nic dziwnego, skoro chodziłem cały czas „naładowany” i to bynajmniej nie pozytywną energią. Przeanalizujmy po kolei: co konkretnie zadziałało w moim przypadku?

Po pierwsze: płyny do płukania tkanin. Zaskakująco niewielu ludzi ich używa – nie wiem dlaczego. Poza tym, że nadają fajny zapach (i efekt ten pozwalają uzyskać nawet te tańsze produkty), to zdecydowana większość z nich ma właściwości antyelektrostatyczne. Wystarczy poczytać etykietę, z reguły ta informacja jest gdzieś schowana. Od kiedy regularnie wlewam płyn do pralki, problem przypadkowego iskrzenia zanikł niemal do zera. Jego działanie jest proste: zwiększa upływność, wobec czego ładunek elektrostatyczny ma szanse, że zostanie gdzieś odprowadzony – najlepiej do podłoża. Na co dzień chodzę w dresowych spodniach (najczęściej z poliestru) i bawełnianych lub sztucznych koszulkach. Kiedy robi się chłodniej, przywdziewam dodatkowo dresową (też poliestrową), bawełnianą lub polarową bluzę, chodzę nawet w butach sportowych z tworzyw sztucznych, bo tak lubię. To po prostu raj dla elektryczności statycznej. Ale, kurczę, nic nie strzela! Moja mała uwaga: jednorazowe wypranie może nie przynieść oczekiwanego efektu, dopiero po 2...3 praniach nowy ciuch przestaje kopać. Buty też piorę z użyciem płynu do płukania: jeżeli mają tendencję do kopania, to również pomaga. Przy czym podeszwa z gumy węglowej ma zdecydowanie mniejsze skłonności do zaskakiwania nieoczekiwanym trzaskiem – chyba chodzi tu o jej zwiększoną przewodność.

Po drugie: kiedy kwestię ubrań już załatwimy, pora przyjrzeć się powietrzu. O tym, jakie powinny być jego parametry, wiadomo od dawna. Warto jednak wiedzieć, że zalecany przedział wilgotności względnej powietrza to 40...60%. Tymczasem, jak wynika z moich doświadczeń jako elektronika i alergika w jednym, okolice 60% są korzystniejsze. Przy tej wartości zdecydowanie rzadziej dochodzi u mnie do przesuszenia zatok i nadwrażliwości gałek ocznych, szczególnie w okresie pylenia wszystkiego, czytaj: wiosną. Choć miewam z tym zjawiskiem problem i zimą (czego powodem z reguły jest smog), i latem oraz jesienią (kurz). Co więcej: wilgotne powietrze łatwiej rozprowadza naładowane statycznie cząstki, zapobiegając ich osiadaniu w jednym miejscu. Inaczej mówiąc, wszystkie przedmioty same się rozładowują, skoro istnieje między nimi upływność. O to, by wilgotność była prawidłowa, najlepiej dbają zwykłe kwiaty na parapecie. My zaś, jako ludzie, dbamy o wilgotność podłoża, na którym rosną – i gotowe. U mnie stoi rządek widoczny na fotografii 1 – jako że jest to jedyne okno od strony południowej w domu, żona prowadzi na nim rozmaite eksperymenty z ukorzenianiem i ratowaniem usychających roślinek, których w całym domu jest kilkadziesiąt. Rośliny są o tyle dobrym nawilżaczem powietrza, że oddają wilgoć, kiedy jest ono suche oraz pochłaniają, kiedy wody w powietrzu jest za dużo – to niemal doskonała samoregulacja. Przy okazji zielone akcenty cieszą zmęczony niekiedy wzrok. Zauważyłem, że również trzymanie uchylonego okna (poza okresami skrajnie suchymi na zewnątrz) pozytywnie wpływa na rozładowywanie atmosfery, oczywiście z elektryczności statycznej.

Fotografia 1. Biodegradowalne przyrządy do utrzymywania pożądanej wilgotności powietrza w pracowni

Kiedy jednak mam wziąć do ręki układ, który kosztował niemały plik zielonych banknotów i był z trudem sprowadzany, stosuję dodatkowe rozładowanie przed pracą. Czasem też po prostu zdarzają się dni, kiedy czuję (zwłaszcza po swoich włosach), że jakiś ładunek może mi siedzieć na skórze. Wtedy – i to trzecie z rozwiązań, które chcę zarekomendować – przegarniam dłońmi włosy, ramiona, korpus i nogi, po czym dotykam zaworu w grzejniku (fotografia 2). Nie jest on idealnie uziemiony, ale metalowe uchwyty trzymające kaloryfer w ścianie, jak i znajdująca się w nim woda oraz rury PEX przewodzą na tyle skutecznie, że potencjalne zagrożenie zostaje odprowadzone do ziemi. Po „wymizianiu” kaloryfera można działać. Mój znajomy, który zainstalował u siebie ogrzewanie podłogowe, chodzi w tym celu do balustrady przy schodach.

Fotografia 2. Kawałek odsłoniętego metalu skutecznie odprowadza ładunek do ziemi

I tutaj pora na kolejny patent. Staram się wykonywać prace lutownicze na metalowej płycie: u mnie to kawałek obudowy jednego ze starych urządzeń – fotografia 3. Wprawdzie jest ona aluminiowa, a aluminium ulega pasywacji, czyli pokrywa się nieprzewodzącym tlenkiem glinu, ale u siebie nie zauważyłem z tego powodu problemów. Na prezentowanej płycie lutuję, a potem łatwo zmywam resztki topnika i inne śmieci przy użyciu papieru nasączonego rozpuszczalnikiem.

Fotografia 3. Blacha, na której wszystko lutuję

Na tej samej płycie układam również elementy podgrzewane hotairem (przez co nie niszczy mi się blat stołu), choć podkładam pod nie dystanse z odłamanych boków formatek laminatów szklano-epoksydowych (FR4) – umieszczenie ich bezpośrednio na płycie bardzo utrudnia podgrzanie (ze względu odprowadzanie ciepła), a taki niewielki dystans okazuje się wystarczający. Wreszcie: również na tej płycie tnę nożem złącza goldpin i wydrapuję swoje błędy popełnione w projektach płytek. Nóż jej niestraszny, choć widać, że jest mocno poraniona. Taka jej rola.

Ostatnia rzecz, która mocno zadziwia innych, to chwytanie przeze mnie układów w palce – przy czym staram się dotknąć jednocześnie jak największej liczny nóżek, o ile one w ogóle wystają poza obrys obudowy. Wysypuję z szufladki kilkanaście scalaków, po czym odwracam je w pożądaną stronę, po prostu biorąc je w dłonie, jak na fotografii 4.

Fotografia 4. Wyrównywanie potencjałów między wyprowadzeniami układów scalonych

Dlaczego? Przewodząca płyta, na której się znalazły, rozprowadza ładunek elektryczny, więc nie nagromadzi się on np. na jednym wyprowadzeniu. To samo dotyczy dotykania układu palcami – mają one relatywnie niską rezystancję, więc chwytając w nie nóżki układu scalonego, de facto wyrównuję potencjał między nimi. A skoro potencjały są takie same, to nie ma między nimi napięcia, co wynika z fizycznej definicji napięcia – czyli nie ma warunków do przebicia izolatora podbramkowego. Proste i od wielu lat skuteczne.

Michał Kurzela, EP

Artykuł ukazał się w
Elektronika Praktyczna
listopad 2024
Elektronika Praktyczna Plus lipiec - grudzień 2012

Elektronika Praktyczna Plus

Monograficzne wydania specjalne

Elektronik grudzień 2024

Elektronik

Magazyn elektroniki profesjonalnej

Raspberry Pi 2015

Raspberry Pi

Wykorzystaj wszystkie możliwości wyjątkowego minikomputera

Świat Radio listopad - grudzień 2024

Świat Radio

Magazyn krótkofalowców i amatorów CB

Automatyka, Podzespoły, Aplikacje listopad - grudzień 2024

Automatyka, Podzespoły, Aplikacje

Technika i rynek systemów automatyki

Elektronika Praktyczna grudzień 2024

Elektronika Praktyczna

Międzynarodowy magazyn elektroników konstruktorów

Elektronika dla Wszystkich styczeń 2025

Elektronika dla Wszystkich

Interesująca elektronika dla pasjonatów