Tym razem chodzi o jego dosłowniejsze znaczenie, w sensie braci Buczkowskich (fotografia): Wojciecha (po lewej) i Krzysztofa (po prawej), założycieli firmy „Komputronik” (tej, która ma wiele salonów w Polsce z charakterystycznym logiem z gwiazdkami). Jej założenia dokonali we wrześniu 1996 roku w Grunwaldzie, i zrobili to, by zarobić pieniądze na studia na prywatnej uczelni, kiedy mieli nieco ponad 20 lat.
W zasadzie zaczynali jak wiele amerykańskich firm, czyli od przysłowiowego garażu, którym w ich przypadku była… sypialnia babci o powierzchni 4 metrów kwadratowych, darowana im przez ojca. Tam zaczęli składać i naprawiać komputery, za które rzecz jasna winszowali sobie pieniądze. Praca nie była łatwa, bowiem była łączona ze studiami. Niemniej opłaciła się – w ciągu pierwszego roku zdołali zarobić kilkanaście tysięcy złotych, a po kolejnym roku dorobili się własnego biura (co prawda wynajmowanego, ale jednak!).
Słowem trafili na popyt, dla którego nie istniała w tamtym czasie konkurencja – i to właśnie dzięki takiemu szczęściu, że wstrzelili się jako pierwsi w lukę na rynku (coś nie do powtórzenia dzisiaj) dorobili się pieniędzy, mając obecnie 230 salonów sprzedaży. Można rzec, że mieli nosa do interesów – i nie ma w tym słowa przesady, jako że tak właśnie w kapitalizmie działają prawdziwe rekiny biznesu, a oni zrobili właśnie to co te rekiny, nawet jeśli ich pierwotną motywacją było tylko zarobienie pieniędzy na studia.
Dla wyjaśnienia: nie są to synowie aktora Zbigniewa Buczkowskiego – zbieżność nazwisk przypadkowa! Niemniej mamy czym się naprawdę szczycić i doceńmy tych braci za wkład w rozwój polskiego biznesu, a przy okazji gospodarki, szczególnie, że pokazali, że pewne rzeczy da się jednak zrobić, a marzenia się spełniają!